Rolex

24 lutego, 2008

STRZEŻCIE SIĘ LIBERAŁÓW NAWET GDY PRZYNOSZĄ DARY!

Filed under: liberałowie — Rolex @ 0:42 GMT+0000
Tags:

Liberałowie są ludźmi przesympatycznymi! Jeśli wybierasz się na wycieczkę w wyłącznie męskim towarzysztwie i nie jest to pielgrzymka – zabierz liberała! Gdy trudy życia dopiekły ci na tyle, że musisz się napić – tylko z liberałem! Masz ochotę na tańce do białego rana? Liberał, liberał, liberał! Nie chcesz spierać się z żadnym, konkretnym poglądem? Liberał! Chcesz spierać się z każdym możliwym poglądem? Liberał!

Były czasy, kiedy liberałowie byli nieznośni i w szale wyzwalania (liberalizacji), oświecania (lucyferyzacji) i zrównywania (melioryzacji) popsuli kilka niezłych zabytków, spopielili Wandeę i ubierali się w gacie szyte z ludzkiej skóry, ale to było dawno. Liberałowie byli w przeważającej części ludźmi inteligentnymi i dość szybko zauważyli, że: a) nie jest prawdą jakoby człowiek był z natury dobry i od większości lepiej trzymać się na dystans; a cóż nie wytwarza dystansu wiekszego niż różnice majątkowe? b) likwidacja dworu powoduje ten nieprzyjemny skutek, że trzeba mieszać się z pospolitym bydłem; równość równością, ale bez przesady.

Pozostawiwszy trud wyrównywania następcom, wśród których znajdziemy wybitne ruchy socjalistów, socjalistów narodowych, faszystów i komunistów (przez Toynby’ego zwane: futuryzmami) liberałowie skupili się na tym, co do dziś robią najlepiej: wyzwalaniem i bogaceniem siebie. Przez jakiś czas chcieli dać wszystkim szansę, ale wkrótce uznali, że dawaniae szansy wszystkim powoduje wzrastające prawdopodobieństwo, że w business class natkniemy się na chama, a przecież nie o to chodzi.

Współczesny liberał nie ma nic przeciwko wysokim podatkom, ZUS-om, ZOZ-om i Kartom Praw Kardynalnych i Podstawowych, o ile tylko jest owych instytucji beneficjentem, ergo: robi na państwowym. To prawda, że żyją jeszcze ciągle tak zwani paleoliberałowie, którzy zauważają że współczesny Europejczyk zachowuje mniej owoców swojej pracy niż niewolnik w Rzymie, ale to są naprawdę frustraci i oszołomy więc ich nie słuchajmy, tylko pracujmy dalej.

Pracujmy dalej i to pracujmy wydajnie tym bardziej, że za zachowane 10% owoców naszej pracy będziemy mogli dostąpić wolności! A cóż to jest wolność? W ujęciu liberalnym, rzecz jasna? Wytłumaczę na przykładzie. Jeżeli jesteście, dajmy na to Kowalski, takim normalnym zwykłym facetem i wam chce łeb ukręcić, jak przechodzi jaka przystojna baba, to zawsze możecie to zmienić i zrobić tak, żeby wam łeb odkręcało na chłopczyka, dziecko, pogrzeb albo kozę. Bez ograniczeń, Kowalski, nie krępujcie się! Po drugie primo, macie Kowalski prawo do zamanifestowania faktu, że Wam się odmieniło. W tym celu możecie zablokować pół miasta w sercu Europy na pół dnia. A niech tam! Jak wolność, to po bandzie! Po trzecie – i to jest najistotniejszy atrybut wolności – macie prawo domagać się, aby z waszych podatków (i podatków tych wszystkich innych ksenofobów) utrzymywać paru liberałów wybitnych, którzy poprowadzą kierownictwa tych wszystkich związków od chłopczyków, dzieci, kóz i pogrzebów. Wolność jest zbyt poważną rzeczą, aby jej ochrona nie musiała przyjąć form zinstutucjonalizowanych, czyż nie?

O wolność liberał musi walczyć od rana do nocy, szczególnie z tego powodu, że jego wolność jest w stanie permanentnego zagrożenia. Autor weźmie teraz siebie samego za przykład, żeby wytłumaczyć różnice pomiędzy profanem (autorem) a iluminatem (liberałem). Otóż profan-autor w niedziele drepcze do katolickiej parafii przy Nightingale Road, pomimo siąpiącego tradycyjnie deszczyku, czyta Chestertona bez pistoletu przystawionego do skroni, a tajemnice alkowy autora pozostają k’zażaljeniu nienaruszane. Pewnie większość z Was, prostaczkowie, tak ma. A z liberałem jest inaczej! Palcem w bucie nie kiwnie, żeby go jakiś alumn wśród liści ukryty nie wypatrzył, na pupę obcą nie spojrzy, żeby go proboszcz parafii, do której i tak nie należy, nie zechciał kropić zimną wodą, radia nie włączy, żeby mu się nie samonastawiło na Radio Maryja; co okno w niedzielę otworzy – dzwonią! No i najgorsze, że jak się ma żenić, to siłą przed ołtarz, a jak umiera, to koniecznie w poświęconej ziemi!

Sami widzicie: biedak!

I tym barwnym opisem można by sprawę liberałów zamknąć zapamietawszy obowiązek sympatii, współczucia i wsparcia wobec tych miłych ludzi, gdyby nie pewna uwaga i przestroga przed nieporozumieniem, które może nas spotkać w związku z przyjemnym obcowaniem z przywołanymi. Otóż, jesli sięgniecie Państwo do kart historii współczesnej naszej Ojczyzny, to dostrzeżecie, że dane nam było się w niej spotkać z totalitaryzmami. Z największymi totalitaryzmami w historii. I jako naród ponieśliśmy w związku z tym spotkaniem nie spotykane wcześniej ofiary! Ponieśliśmy je w imię wolności, jakkolwiek nienowocześnie byśmy ową wolnosć rozumieli. I totalitaryzmom stawialiśmy opór. Opór stawiali socjaliści, piłsudczycy, nacjonaliści… Jeśli brak jakiejś zbrojnej formacji w szeregach obrońców wolności może dziwić, to… no własnie! Nie było Liberalnych Sił Zbrojnych!

Dziwne? Oczywiście, że nie! Bo zastanówmy się, czy patriotyzm i przywiązanie do tej wartości nie świadczy o pewngo rodzaju samoograniczeniu umysłowym? A już zabijanie w imię tej wartości jest zupełnym nieporozumieniem. A umieranie? Widać, że odpowiedzi prostych nie ma, a działań nie można podejmować pochopnie. Nie przesądzając ostatecznie o przydatności bojowej liberałów w warunkach wojennych, zapamietajmy: Ateńczycy „filozują”, pod Termopilami zginęli Spartanie. Dlatego bądźmy czujni, kiedy liberałowie radzą nam w sprawach polityki międzynarodowej, sojuszy, przyjaźni; kiedy mówią nam czy mamy się obawiać roszczeń obywateli państw sąsiednich, czy nie. Niezaleznie od tego, czy maja rację, jedno pewne: za roszczenia obywateli państw obcych umierać nie będą, byłoby to nienowoczesne. Dlatego: postawmy im drinka, ale strzeżmy się ich rad. Nawet gdy przynoszą dary!


komentarze (47)

Dodaj komentarz »

Brak komentarzy.

RSS feed for comments on this post. TrackBack URI

Dodaj komentarz

Blog na WordPress.com.